
Do zwiedzenia Sandefjord, norweskiego odpowiednika Sopotu, zainspirował mnie rozkład Wizzaira (długa przesiadka na lotnisku Oslo Torp podczas powrotu z Bośni i Hercegowiny) i rewelacyjny opis wyprawy Wędrownych Motyli.
Niegdyś z uwagi na wielorybnictwo, było to najbogatsze miasto w Norwegii. Mieszkańcy z tej gminy, z miejscowości Gokstad w 1879 roku odnaleźli łódź wikingów z IX wieku. Podczas wykopalisk odnaleziono też szkielet mężczyzny. Był pochowany z wraz z darami (biżuteria, broń) w grobowcu wybudowanym na rufie statku. Prawdopodobnie drewniana, zdobiona komnata została zrabowana w dawnych czasach. Uchowała się między innymi gra planszowa.

Przylecieliśmy z Bośni i Hercegowiny przed południem, a wylot do Warszawy mieliśmy wieczorem. Ponieważ niezłe z nas lenie, wsiedliśmy w autobus norweskich kolei, który podwiózł nas na stację kolejową Råstad, skąd bardzo wygodnym i cichym pociągiem w ciągu kilku minut przejechaliśmy do Sandefjord. Bilety na pociąg można w bardzo przystępny sposób kupić kartą kredytową w automatach na lotnisku i dworcu kolejowym.
#Sandefjord sierpień ubiegłego już roku, spokój, cisza, słońce. Tylko prom od czasu do czasu zatrąbi. #Norwegia. pic.twitter.com/WyayDLo6vb
— dookolakuli (@dookolakuli) luty 1, 2016
Po wyjściu za stacji kolejowej czekał nas miły spacer po spokojnych, niedzielnych uliczkach miasta, niektórzy wracali z mszy, gdzieniegdzie biegały dzieci idąc na jakieś przyjęcie. Aby dojść do morza przechodzimy prze rynek miasta, obok fontanny z wielorybnikiem (bohaterem Sandefjord) i jest… wielki prom, mnóstwo statków i widok na kolorowe, drewniane, norweskie domki. Weszliśmy na wzgórze, z którego roztaczał się piękny widok na całe miasteczko i zatokę, stoi tam masz i ławka. Można się poopalać i obserwować wpływające i wypływające promy do portu. Są naprawdę duże.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w McDonalds, który jest nieopodal głównego placu w Sandefjord, tam również pełno dzieci. Ceny w norweskim Maku tez nie należą do najniższych, ale można je jakoś przełknąć, razem z jedzeniem. Co ciekawe nie serwują kanapki z wielorybem.

Jedne z ciekawszych budynków miasteczka, oprócz białych zabudowań placu powyżej, są kino Hjertnes z lat 60 ubiegłego wieku i kościoły, Sandefjord z 1903 i Sandr z 1792 roku.
Do lotniska wróciliśmy również koleją. Podsumowując – Norwegia okazała się po raz kolejny spokojna, spokojna, spokojna. Nie wiem czy dla mnie nie za spokojna. Ale z pewnością bardzo urokliwa, również w tym spokoju.