Podróż z Mostaru do Budvy trwała kilka długich godzin, ale warto jechać autobusem w dzień, ponieważ widoki jakie się roztaczały po drodze były przepiękne. Późnym wieczorem zaczęliśmy zjeżdżać autobusem, małymi uliczkami z naprawdę wysokiej góry, z gór do małej, malowniczo położnej Budvy. Ciemność, księżyc połyskliwy Adriatyk i miejscowość na dole. Przypomniało mi to trochę małe Rio. Osoby bardziej wrażliwe mogą poczuć dyskomfort jazdy autobusem po licznych serpentynach.
Część wypoczynkowa miasteczka to mały koszmarek turystyczny, plaża zapełniona do pełna. Uwaga, domy nie są podpisane numerami, a ulice nazwami. Taksówkarz nie wiedział, jak dojechać do naszego adresu, w sumie mu się nie dziwię. Natomiast stare miasteczko jest przepiękne, ale malutkie. Można w nim spędzić jeden dzień i wyruszyć dalej.

Najlepsza plaża w mieście znajduje się tuż przy murach starego miasta (plaża przedstawiona jest na powyższej pocztówce). Nieopodal Budvy można zobaczyć wyspę świętego Stefana, obecnie wyspa stanowi kompleks hotelowy.

W trzeci dzień pobytu w Czarnogórze przedostaliśmy się do Baru, nadmorskiego portu. Właśnie z Baru dwa razy dziennie odjeżdża słynny pociąg do Belgradu.