Bilbao, Baskonia

Wyprawa do Bilbao byłaby dużo przyjemniejsza, gdyby nie odcinek między Łodzią, a Modlinem.

Podróż do Modlina okazała się koszmarem. Ilość miejsca w nowej odsłonie ModlinBusa – OKbus jest dużo mniejsza niż w Ryanairze. Nowością jest system rozrywki pokładowej, do którego jeszcze nie wgrali filmów. Ilość miejsca można by jeszcze znieść, ale trasa jest nie do zaakceptowania. Łódź Kaliska – Warszawa, Lotnisko im. Chopina – 20 minut przerwy – Warszawa Centrum – 20 minut przerwy – Lotnisko Modlin. Wstaliśmy o 2:50 w nocy, by na siódmą być na modlińskim lotnisku. Lot do Brukseli był o 9:20. Gdybyśmy mogli jechać samochodem, wystarczyłoby wstać o 6:30 albo nawet 7. Oczywiście połączenie kolejowe nie istnieje w tych godzinach. Niestety nie mogliśmy jechać samochodem, z powodu rozkładu lotów, wylatywaliśmy z Modlina, wróciliśmy do Chopina.

W jedną i drugą stronę lecieliśmy przez lotnisko Charleroi Południe (CRL), było obstawione przez policję po ostatnich zamachach w BRU. Zwłaszcza przy wyjściach i wejściach. O mały włos nie wszedłbym z powrotem na lotnisko, nie jestem przyzwyczajony do zabierania ze sobą karty pokładowej przy wyjściu z lotniska na papierosa, a tam już przy wejściu głównym do portu lotniczego weryfikowane są dokumenty i/lub karta pokładowa.

Podczas lotu do Brukseli śniło mi się, że spadam, a mnie się nie chce wstać, mimo tego że odczuwałem duszność. Nigdy nie miałem takich snów w samolocie.

Obsługa Ryanaira jest już w pełni wyposażona w nowe stroje.

Do Santander dolecieliśmy z około 40 minutowym opóźnieniem, wynajęcie samochodu na tym spokojny lotnisku byłoby czystą przyjemnością, gdyby nie to że znowu nie potrafiłem odczytać warunków wynajmu, a za pełne ubezpieczenie, „abyśmy się nic nie martwili” trzeba było dopłacić 50 EUR (pięć razy więcej niż wynajem). Po raz kolejny muszę z uwagą wczytać się w poradniki.  Z Santander bardzo sprawnie przedostaliśmy się autostradą do Bilbao. W ciągu godziny byliśmy w naszym hostelu w dzielnicy Zorrotza (zachodni skraj miasta). Podejrzewam, że gdybyśmy przylecieli do BIO, transfer autobusami miejskimi zająłby nam około godziny. Na jedno wychodzi.

Bilbao

Pierwsze wrażenie (pozostało już na kolejne dni) – miasto nie jest zbyt głośno i ruchliwie, tak jak w sobotnie popołudnie. To bardzo buduje atmosferę Bilbo (takiej nazwy używają Baskończycy).

Najgłośniej jest w restauracjach, a raczej w barach. Mieliśmy przyjemność gościć w lokalnym, pod naszym hostelem. Pierwsze w życiu tapas, które chciało się jeść. Ludzie piją co najmniej od południa. Wino i piwo leje się do każdej przekąski. Wydaje mi się, że większość z klientów potrafi zatrzymać się po prostu na trzech kieliszkach, a alkohol do 12% jest dla nich jak woda. Tak było w jednej z restauracji, cena wina 1 euro, cena wody… 1 euro. Tapas były najlepsze spośród wszystkich miejsc, które odwiedziłem w Hiszpanii, ale i tak w niedzielę doszło do dyskomfortu pod prawym żebrem (wątroba) i to nie od wina, które jest tam w cenie promocyjnej zawsze. To karygodne byśmy pili wino importowane do Polski w dwukrotnie wyższej cenie, najgorszej jakości. Myślę, że dla koneserów wina opłacalne jest wykupienie bagażu rejestrowanego i przywożenie walizki wypchanej butelkami Rioja!

Baskończycy są przemili, to chyba jeden z najbardziej przyjaznych zakątków Europy. Potrafią zatrzymać się na ulicy, by podprowadzić do miejsca, którego szukaliśmy. Jak w całej Hiszpanii panuje problem w porozumiewaniu się w języku angielskim. W wielu miejscach widoczna jest duma, że są Baskończykami, a nie Hiszpanami. Na karaoke śpiewają ludowe pieśni, na ulicach mnóstwo flag, nie wspominając o emblematach Athletic Bilbao! Stosunek do Hiszpanii odzwierciedlił kabaret Las Fellini w piosence o Hiszpanii, której mieliśmy przyjemności wysłuchać na żywo.

Struktura miasta jest bardzo niejednolita pod względem architektury, pośród wielu perełek sprzed dziesięcioleci albo nawet setek lat wbudowano plomby. Choć jak na plomby, nie rażą bardzo. Budynek Muzeum Guggenheim nie jest wyeksponowany wśród gęstej architektury centrum, nie jest to ten budynek, którego zobaczenie na żywo przynosi zawód, jak wiele innych budowli lub pomników.

Muzeum

Budynek jest jak kameleon, zmienia swój kolor w zależności od pory dnia, pogody oraz położenia obserwatora w zależności. Urokliwe są domy, które (pokazane na filmie) są na przeciwległym brzegu rzeki Nervión. Obserwują z podziwem Muzeum. Most Salbeko jest z powodzeniem wkomponowany w architekturę budynku Muzeum.

Muzeum Widziane z lotu ptaka
Oczywiście nie wziąłem ze sobą drona, ale spójrzcie jaki piękny kształt tworzy budynek z lotu ptaka. Jak kwiat w końcu wiosny.

Budynek Muzeum Guggenheima jest w moim rankingu architektonicznych cudów świata.

Portugalete i Las Arenas

W ostatni dzień odwiedziliśmy Portugalete i Las Arenas. To pierwsze było niegdyś miejscem pracy, to drugie odpoczynku z plaża i licznymi kurortami. Pomiędzy nimi ujście rzeki Nervion. W 1893 roku wybudowano pierwszy na świecie most gondolowy, został zaprojektowany przez Alberto Palacio, ucznia samego Eiffela.

Muzeum

Na koniec mojej opowieści o Bilbo zostawiłem wrażenia po zawartości muzeum Guggenheima. Dawno już nie miałem takiej radości z odwiedzania muzeum. To co tam zobaczyłem (inaczej -to co zrobiło na mnie największe wrażenie) to przede wszystkim prace Richarda Sierry (The Matter of Time, 1994–2005) i Louis Bourgeois (Structures of existence: The Cells).

Prace tych artystów zrobione są z wielkim rozmachem robią wrażenie bezkompromisowych. Przejście między monumentalnymi rzeźbami Sierry jest jak wizyta w świątyni. Człowiek postawiony pomiędzy rzeźbami jest tam nieodłącznym elementem pracy. To wyjątkowa sytuacja.

Bourgeois za to w tradycyjny sposób wywiera wrażenie, w jej „komórkach” jest dużo przemocy, drastyczności. Przypomina mi „smutne” prace Kantora (można je zobaczyć w łódzkim ms2).

20160430_142521
20160430_152820
Niezapomniane pozostaną Słoneczniki niemieckiego malarza Anselma Kiefera.

Po muzeum sztuki współczesnej przyszedł też czas na tradycyjne muzeum sztuki. Szkoda, że nie było tam zwiedzania z przewodnikiem, w trakcie naszej wizyty. W przypadku dzieł sprzed setek lat zawsze lepiej mieć więcej wiedzy. Bogactwo kolorów (skąd oni je brali?) zadziwia.

Aby dostać do obydwóch muzeów w promocji, należy kupić bilety do obydwóch na miejscu, albo w Guggenheimie, albo w Muzeum Sztuki. Na razie nie można zakupić takiego zniżkowego biletu przez Internet.

Leave a Reply