#dookołakuli: dzień 21. – droga z Hawajów do Nevady

Z Maui do Nevady
4,275 km drogą powietrzną, 483 km samochodem i 2 km pieszo. Wszystko w jeden dzień i pół nocy.

HNL-LAX
Lecieliśmy liniami lotniczymi Allegiant, wysłużonym Boeingiem 757-200.

Theme
Znak rozpoznawczy lotniska w Los Angeles. Budynek Theme został otwarty w 1961 roku i jest przykładem kierunku architektury znanego jako „Googie” lub „Populuxe”.

To były długi dzień. Wylecieliśmy z Maui do Honolulu. Potem lot Honolulu – Los Angeles. Od razu po przylocie do Miasta Aniołów, wsiedliśmy do wynajętego samochodu i pokonaliśmy blisko 500 kilometrów do Laughlin w Nevadzie. W LA zatrzymaliśmy się jeszcze w Burger Kingu:

– Poprosimy hamburgera i McNuggets.
– Nie mamy McNuggets, mamy Chicken Nuggets.
– Tak, tak, poprosimy 20 McNugetsów, tak jak w promocji jest…
– Nie mamy McNuggets.
– Jak to nie macie? Przecież przed chwilą Pani powiedziała, że macie nuggetsy…
– Nie mamy McNuggets, mamy Chicken Nuggets

Prawie jak Route 66

20160523_010027
W czasie podróży B. miała jeszcze ochotę wstąpić do Las Vegas. Następnego dzień ten pomysł szybko porzuciła.
20160523_010502
Route 66 zaraz!

Laughlin w Nevadzie było mniej więcej w połowie drogi do Wielkiego Kanionu. Nocleg wyznaczyła oczywiście wyszukiwarka hoteli, wskazując najtańszy. Nie miałem nawet czasu przed wyjazdem sprawdzić jaki to hotel. Po drodze mieliśmy tylko dwa przystanki. Było bardzo zimno. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że jesteśmy na pustyni. Było ciemno. Dużo rozmawialiśmy, żeby nie zasnąć. Plan zakładał, że w hotelu będziemy na 2, a dojechaliśmy około 4 nad ranem.

20160523_034210
Nasz Ford. Najtańsza opcja z wypożyczalni. Na co dzień jeżdżę 15-letnim Seicento, więc to był dla mnie statek kosmiczny. Ten samochód służył nam przez kolejne dni.
Avi Resort
Godzina 3:59. Na środku pustyni, w ciemnej ciemności, wielki neon. Różowa landrynka. Czuliśmy się trochę dziwnie. Może lepiej przespać się w samochodzie?

Gin z tonikiem

Kasyno
Wydaliśmy 10 dolarów, wygraliśmy 30 centów. Napiliśmy się ginu z tonikiem za 50 dolarów. Żyć nie umierać. Właścicielowi hotelu zależy na pijanym gościu, który prawdopodobnie wyda wtedy więcej na hazard. Żeby pić alkohol trzeba grać. Na szczęście nie stawiają granic za jaką sumę trzeba grać. Co więcej, kelnerki (nie jedno już widziały) donoszą stale alkohol.

Okazało się, że w całym obiekcie można palić. Sala gier mimo czwartej nad ranem nie była pusta. Otyłe panie w obcisłych piżamach lub kusych bluzkach paliły papierosy,  wtapiały się w zbyt wąskie stołki, piły drinka i grały w jednorękiego bandytę. Osobliwy widok. Przy barze pijany pan, próbował o coś nas spytać, zagadać…

Już po wypiciu trzeciego drinka, kiedy stres związany z długą drogą opadał, zaczęliśmy się orientować, że jesteśmy w dość specyficznym miejscu.

Legliśmy zmęczeni około szóstej nad ranem. Po godzinie obudziło mnie…

Leave a Reply