
Wychodzimy z lotniska w Ovdzie. Idziemy długą drogą do pierwszego skrzyżowania, gdzie znajduje się przystanek zielonego autobusu do Beer Szewa. Czeka nas podróż z Ovdy do Tel Awiwu. Jestem na pustyni. Chyba tak naprawdę pierwszy raz w życiu. Nie jest to pustynia z piachu, ale przede wszystkim z kamieni.
Polityka
Poznaliśmy młodą dziewczynę, Irlandkę, która pierwszy raz przyleciała na to lotnisko, ale nie pierwszy raz przyleciała do Izraela. Czas upływał nam na rozmowie o sytuacji politycznej w Izraelu. Nasza koleżanka pracowała przez jakiś czas dla organizacji pozarządowej zajmującej się sytuacją Palestyńczyków. Powiedziała znamienne zdanie na temat przyszłości konfliktu. Jakolwiek dzisiejsi dojrzali ludzie chcieli jeszcze doprowadzić do dialogu, tak młodzi nawet o tym nie pomyślą. Każdy obywatel Izraela, niezależnie od płci jest zmuszony do odbycia służby wojskowej. Nie uczą ich tam jak rozmawiać.
Podjeżdża zielony autobus Egged numer 392. Kupujemy bilet u kierowcy i wsiadamy… w środku sami żołnierze. W mundurach. Z karabinami. Każdy jest podłączony kabelkiem USB do gniazdka i ładuje telefon, przewija Facebooka. Wyglądają jak postacie z filmu Avatar w trakcie sjesty. Siadam obok jednego z nich, ponieważ nie znajdujemy wolnej dwójki. Dzieli nas karabin. Lufa wycelowana w dach. Teraz już rozumiem, dlaczego odradza się turystom podróżowania komunikacją publiczną. Żołnierz jest młody, góra 20 lat. Nie wiedziałem czy bać się czy czuć się bezpiecznie. Taki autobus wydawał się idealnym celem dla zamachowców. Przez kilkadziesiąt minut błądziliśmy po jednostce wojskowej. Miałem wrażenie, że był to wręcz kompleks jednostek wojskowych.
Później moim oczom ukazały się bezkresy marsjańskiej pustyni.
Pustynia Negew


Mimo, że jechaliśmy przez pustkowie, autobus odgrywał rolę miejskiego, zatrzymywał się co kilka, kilkanaście minut.
Nie mogłem doczekać się pierwszego postoju, żeby sprawdzić ceny w sklepach. Dopiero po godzinie lub dwóch zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. No cóż, tanio tam nie było. Z każdym przystankiem przybywało żołnierzy. Tak już było do samego końca. Podróż, z uwagi na ścisk nie była zbyt wygodna, trwa około pięciu godzin. Wieczorem byliśmy w Beer Szewa, stolicy pustyni Negew.
Beer Szewa
Szybko przeszliśmy dworzec autobusowy, skrzyżowanie i kupiliśmy na stacji bilet na kolejkę do Tel Awiwu. Z Beer Szewa1 można też dojechać kolejami izraelskimi do Naharijji, Hajfy i Jerozolimy2. Pociąg standardem nie odbiega od europejskiego. Podróż była trwała około godzinę i była bardzo wygodna. W sumie droga z lotniska do centrum Tel Awiwu zajęła nam około sześciu godzin.
