Rok siedemnasty dwudziestego pierwszego wieku

Czas na podsumowanie i refleksję. Rok siedemnasty obfitował w podróże. Odbyłem ich tylko dwanaście. Przed zliczeniem, myślałem, że znacznie więcej. Latanie, jak wiecie, przypomina mi teatr, jednak mam też inne refleksje…

Mój spokojny świat, między Warszawą, a Gdańskiem

Samolot to jedyne miejsce, gdzie znajduję nieco refleksji nad światem i sobą. Nie mogę wysiąść, nie ma przycisku lądowanie awaryjne, jestem zdany tylko na pilota i przyrodę. W powietrzu jestem nieprawdopodobnie ograniczony i to jeden z nielicznych momentów w moim życiu, kiedy na takie ograniczenie się zgadzam.

W tym roku w moim towarzystwie zdarzyła się tragedia, zmarła bardzo młoda, piękna i mądra koleżanka. W ciągu kilkudziesięciu godzin, z kobiety sukcesu, zamieniła się w trupa. Chciałem pocieszyć bliską jej osobę. Napisałem jej, że za każdym razem kiedy startuję, nawet jeśli na ziemi jest pochmurno, wieje, pada śnieg lub leje deszcz, na górze, pomimo turbulencji jakie niekiedy trzeba pokonać, zawsze świeci słońce lub odbija jego blask księżyc. Nie ma w powietrzu miejsca dla smutnych chmur. Widać jak te złoszczą się na dole. W tej blaszanej puszce czuję się bezpiecznie, burze są pode mną. Domki, w których zamieszkują zwaśnione rodziny są malutkie jak główka szpilki, a problemy przechodniów w ogóle niezauważalne.

Mam nadzieję, że kiedy na mnie przyjdzie kolej, ten tunel ze światełkiem na końcu będzie nieskończoną podróżą w samolocie.

Wam i sobie, życzę wielu podniebnych chwil w zdrowiu i mnóstwa wrażeń z odwiedzonych miejsc.

Rok siedemnasty przywitałem w Wenecji, pożegnam go w mojej ukochanej Pradze!

Leave a Reply