Linią lotniczą Singapore Airlines (SQ) leciałem po raz pierwszy w sierpniu tego roku. Bilet kupiłem po części dla samej linii lotniczej, ale też żeby dokończyć podróż z początku roku.
Rejs liniami Singapore Airlines SQ52 to tak naprawdę dwa odcinki. Pierwszy jest między Singapurem a Manchesterm. Drugi między Manchesterem a Houston. Moja podróż i recenzja dotyczy drugiego odcinka.
Linia lotnicza Singapore Airlines
Linia lotnicza powstała ponad 70 lat temu, należy do Star Alliance. Jest jedną z najlepszych linii lotniczych na świecie. Do dziś nie naliczono mi jeszcze mil w programie miles&more.
Bilety i bagaż
Lot tam i z powrotem, z Manchester (MAN) do Houston (IAH) kupiłem za 1814,20 PLN pięć miesięcy wcześniej na OneTwoTrip!, w klasie ekonomicznej (K). To niewysoka cena jak za bezpośredni lot do Houston, które nie ma tylu bezpośrednich połączeń z Europy jak Nowy Jork czy Floryda.
Odprawa i boarding
Na lot nie mogłem odprawić się on-line, ale muszę podkreślić, że odprawa na lotnisku przebiegała genialnie, zajęło mi to kilkanaście minut, zarówno w jedno jak i drugą stronę.
Samolot
Rejs realizowany był samolotem Airbus A350-900, z układem siedzeń 3+4+3.
Wnętrze samolotu ani nie pachniało nowością ani nie widać był oznak zużycia.
Zobacz recenzję PLL LOT na trasie GDN-WAW.
W toaletach można było wziąć sobie swoją szczoteczkę do zębów. To było bardzo miłe! Myjmy zęby w podróży, proszę.
Zagłówki siedzeń trzymały się rewelacyjnie. Kocyk był gruby, gdyby miał jeszcze logo Singapore Airlines, byłoby super. Poduszka była prawdziwa, nie była wykonana z flizeliny. Takie detale były bardzo przyjemne.
Stewardesy i stewardzi bardzo dużą uwagę przywiązywali do regularnego odświeżania toalet.
System rozrywki pokładowej, który w SQ nazywa się KrisWorld działał oczywiście bez zarzutu. Niestety nie można było skorzystać z choć ograniczonego Internetu za darmo tak jak w Qatar czy w Delta Airlines.
Doskwierał mi mały wybór filmów jeśli chodzi o klasykę.
Serwis i załoga rejsu Singapore Airlines 52
Lody
Jako pierwsze podano lody. Trudno było jednoznacznie określić ich smak,coś pomiędzy śmietanką, a kawą, dla mnie były zdecydowanie za słodkie. Miałem wrażenie, że to lody specjalnie przygotowane do samolotu. Ich konsystencja nie jest taka jak z budki z lodami włoskimi albo kulkowymi. Były bardzo puszyste. Nie były zbyt zamrożone, jak czasami kupuje się ze sklepu. Były idealnie schłodzone. Nie rozpuszczały się zbyt szybko.
Danie główne
Kotlet, przypominający polski mielony, był genialny. Smak Azji. Na aromatycznym sosie. Ryż również przygotowany w punkt. Nieco mniej smaczne były warzywa.
Sałatka typowa w smaku dla jedzenia w samolocie (nie wiem czy kiedykolwiek jadłem smaczną sałatkę w samolocie).
Warto jednak podkreślić, że w Singapore Airlines nie pożałowali bardzo dobrej oliwy. Główne posiłki nie były obfite. Spodziewałem się większych porcji.
Podwieczorek
Można było wybierać między bardzo skromnymi kanapkami, batonikami, cukierkami, ciasteczkami… Dawno już się tak nie najadłem.
Napoje
Dolewki odbywały się bardzo szybko, czasami nie wiedziałem czy stewardess wraca z wózkiem czy robi serwis. Jeśli przegapiałem, szedłem na tył samolotu.
Gin z tonikiem był podawany niestety bez dodatku cytrusa. Jako wielbiciel ginu z tonikiem oceniam, że stężenie toniku było w drinku zbyt małe!
Najlepsza kawa jest w Singapore Airlines
Kawa przepyszna. Jestem przekonany, że nigdy nie piłem tak dobrej kawy w samolocie. Pełna aromatu, intensywna. Czarna!
Zdjęcia pożywienia z rejsu SQ 52 znajdziecie poniżej na Facebooku.
Obsługa rejsu
Niezwykle uprzejma i troskliwa. Był jednak problem w porozumiewania się między nimi samymi. Powinni zwracać się do siebie na tyle cicho i uprzejmie, żebym nie musiał tego słyszeć. Różnice kulturowe?
Największe wrażenie zrobiło na mnie to, że obsługa pamiętała gdzie siedzę. Mimo, że zmieniłem miejsce, nie dzwoniłem, a chwilowo nie mogli pomóc, po kilku minutach zjawiała się stewardessa z drinkiem!
Załoga zdecydowanie miała poczucie humoru. Kilkakrotnie podejmowała próbę zażartowania. Niestety mówili bardzo szybko i nie byłem w stanie zawsze załapać o co chodzi.
Podsumowanie
To był jeden z przyjemniejszych 10-godzinnych lotów nad Atlantykiem jakie odbyłem. Niepowtarzalna była empatia załogi rejsu zarówno w jedną jak i druga stronę, oraz różnorodność jedzenia.