Tytuł tego wpisu mógłby brzmieć „Już był w ogródku, już witał się z gąską”… Plan na pierwszy dzień mojej podróży dookoła świata to przedostać się z Łodzi na Big Island w jeden dzień. Wylecieć miałem po 11 rano, po trzy godzinnej przesiadce w Los Angeles miałem już być w samolocie United Airlines do Hilo (ITO).
Tutaj znajdziesz więcej informacji o tym, jak przygotowywałem się do podróży dookoła świata w 2019 roku.
Wstałem około 6:30 w sobotę. Niestety nie mogłem dojechać na lotniska Chopina pociągiem, ponieważ powrót do Warszawy po ponad 12 dniach podróży zaplanowany był na późny wieczór i nie miałbym jak wrócić do Łodzi.
Rano bylem święcie przekonany, że spałem godzinę dłużej z powodu zmiany czasu. Faktycznie zmiana czasu miała odbyć się dopiero następnej nocy, z soboty na niedzielę. Łódź pożegnała mnie pięknym, różowym wschodem słońca.
Wydaje się, że wreszcie znalazłem przyjemny parking przy warszawskim lotnisku, WAW Parking. Obsługa była miła i co najważniejsze, rezerwację można było opłacić wcześniej przez Internet.
Kilka dni przed odlotem pisałem na blogu…
Pierwszym lotem będzie LO 21 Polskimi Liniami Lotniczymi LOT Warszawy do Los Angeles. To też najbardziej zagrożony odcinek całej wyprawy, z uwagi na częste opóźnienia PLL LOT. W Los Angeles mam tylko około cztery godziny na przesiadkę.
Już za tydzień moja druga podróż dookoła świata, 19 października 2019 roku
Podróż planowałem od około pół roku, rozmyślałem o niej jeszcze dłużej. Niestety, zaraz po wejściu na lotnisko, coś mnie tknęło i zerknąłem na tablicę odlotów (zazwyczaj robię to dopiero po przejściu kontroli bezpieczeństwa). Wcześniej, przez kilka miesięcy obserwowałem LO 21 i spodziewałem się opóźnienia, jednak akurat w dzień mojego wylotu na pasku było… „lot odwołany”. Czym prędzej pobiegłem do stanowiska sprzedaży biletów PLL LOT na drugim końcu lotniska.
Co by było, gdyby…
Wisienką na torcie tej podróży dookoła świata, był island hopper UA 154 wylatujący z Honolulu w poniedziałek rano. Wczesne przybycie na lotnisko uratowało moją całą podróż. Byłem jednym z pierwszych w kolejce do zamiany biletu na inny. Mimo tego, że była niewielka, aby dostać się do agenta czekałem około półtorej godziny(!). Gdybym przybył później i stałbym w ogonie kolejki, na pewno nie udałoby mi się dolecieć do Los Angeles tego samego dnia.
Zaproponowano mi lot LO 29 do Miami, a potem American Airlines (AA) 2289 do Los Angeles.
Przeczytaj moją recenzję rejsu PLL LOT z Warszawy do Chicago.
Straciłem tym samym jeden dzień na Big Island, wyspę archipelagów Hawajów, której jeszcze nie widziałem. Szkoda. W przyszłości będę miał powód do kolejnej wycieczki. Przepadła również rezerwacja samochodu, noclegu i rejs Hawaiian Airlines z ITO do HNL.
Bardzo miła Pani na infolinii Miles&More odwołała moją rezerwację United Airlinesn LAX-ITO i zamówiła nowy bilet LAX-HNL za ~22 zł. Anulowanie rezerwacji kosztowało mnie 200 złotych, ale tym samym zwrócono mi 20 tysięcy mil.

Miami (MIA)
W Miami miałem niewiele czasu na przesiadkę, trochę ponad dwie godziny, jednak mimo to udało mi się zapalić papierosa i zamówić jedzenie w restauracji. Skorzystałem z karty Priority Pass; 30-dolarowy bon z dopłatą 1,5 dolara wystarczył na hamburgera i gin z tonikiem.

Mój pierwszy w życiu rejs American Airlines prawie cały przespałem, więc recenzja będzie nieco okrojona. Dobrze, że zjadłem na lotnisku, bo w samolocie dostałem tylko precelki.
Los Angeles (LAX)

Halloween
Po dość bezproblemowym przekroczeniu granicy Stanów Zjednoczonych (chyba po raz ostatni z wizą B2) szybko zamówiłem Uber, który zawiózł mnie w okolice lotniska Toma Bradleya, na plażę w Hermosa. Znajdował się tam hostel, w którym wynająłem łóżko na jedną noc. Następnego dnia rano czekał mnie rejs do Honolulu.
Okazało się, że okolice plaży pełne są przebierańców z okazji Halloween. Na własne oczy zobaczyłem jak to hucznie świętowany okres w Stanach. Nie widziałem w tym nic złego.

Zobacz też relację z mojego ostatniego pobytu w Los Angeles: Róg opery i scenariusza.
Po trudach pierwszego dnia podróży dookoła świata, kolejny odcinek między Los Angeles a Honolulu wydawał mi się bułką z masłem…