
Zasnęliśmy spojeni ginem z tonikiem. Nie spałem długo. Po godzinie obudziło mnie jęczenie, majaczenie B. – Ja mam drgawki, ja mam drgawki… Tonem nieznoszącym sprzeciwu powiedziałem, że ma wziąć lek przeciwgorączkowy i spać dalej. Włączyłem ogrzewanie przykryłem ją dodatkowym kocem. Udało się. Spaliśmy kolejne trzy albo cztery godziny. Okazało się, że lewa noga B. jest dwa albo trzy razy większa niż druga. Była obrzęknięta, ocieplona, zaczerwieniona, dotyk sprawiał ból… Było coraz gorzej.
Zadzwoniłem do recepcji z prośba o przedłużenie noclegu o drugą noc. Postanowiliśmy odpocząć w Różowej Landrynie. Wiedziałem, że B. musi się nawodnić, żeby nie trafiła do szpitala. Oczywiście żadnych drgawek nie miała. Po prostu dopadły ją dreszcze.