Przy odprawie (nie można było zrobić tego online) myślałem, że zamorduję B. Chciała miejsce w przejściu, ja też. Skończyła się moja, i tak niewielka, empatia. Z dnia na dzień mamy już coraz częściej siebie dość. Jednak wydawało mi się to normalne. I tak cały wyjazd przebiegał wręcz idealnie pod względem współpracy.
Koniec końców, i ja i ona mieliśmy miejsca w przejściu. To był chyba jedyny lot w moim życiu kiedy usiadłem, połknąłem tabletki nasenne i obudziłem się gdzieś nad Norwegią. To było bardzo miłe. Do dziś pamiętam sztywne zauszniki w fotelach dreamlinera, które świetnie utrzymywały moją głowę.
Lecąc ponad dziesięć godzin z Los Angeles do Oslo, nie miałem wrażenia, że jestem w tanich liniach lotniczych. Wręcz przeciwnie, czułem się bardzo komfortowo, a brak posiłku pozwolił mi szybko zasnąć. Samolot był świeży i kolorowy jak na zdjęciach powyżej.
Oslo

Pierwsze co zaskoczył mnie na lotnisku w Oslo to ceny. Po powrocie ze Stanów nie jest tam wcale tak drogo. Jak latać do Norwegii, to tylko przez Amerykę Północną!
Edynburg
Już po wylądowaniu w Edynburgu, doznaliśmy szoku kulturowego. Zmęczony podróżą, nie byłem w stanie się wysłowić. Przy okienku kantora mruczałem coś do siebie. Nagle pani po drugiej stronie szyby wykrzywiła komicznie twarz i przedrzeźniając się z moim mruczeniem, zapytała, o co mi chodzi. Przez ostatnie tygodnie, gdziekolwiek bełkotałem, uśmiechano się do mnie serdecznie i pytano do skutku; hello, how can I help you, sir? A tu. Europa. Witaj w domu. Uśmiechnąłem się, wydusiłem z siebie zgrabne zdanie! Skończyliśmy ze small talkiem.

Kultura picia w Edynburgu musi być wysoka, niemal na każdej ulicy, którą się przechadzałem, bez problemu znajdowałem otwarty pub.
