O Chicago wiedziałem już co nieco, odkąd skończyłem dwanaście lat. Mój ojciec po rozwodzie wyjechał tam na dwa lata i wysyłał do mnie listy. Zbierałem wtedy znaczki. Jeśli pobudzi się swoją wyobraźnię, znaczki i listy to też podróż.

W 2019 roku prawie dwadzieścia pięć lat po tym, jak dostałem ostatni list z Chicago, wreszcie nadarzyła się okazja, by wietrzne miasto zobaczyć na własne oczy.
Do Chicago poleciałem koniec końców Polskimi Liniami Lotniczymi LOT. Możecie zapoznać się z moją recenzją rejsu LO 3.
Spędziłem tam niecałe pięć dni, w tym jeden poświęciłem na zakupy.

Fasolka

Oficjalnie chmura, jednak mnie przypomina fasolkę. To lustrzana bryła, podobnie jak Chicago Bulls czy hot dog to synonim Chicago. Nie mi ktoś powie, że sztuka współczesna nie może być interesująca. Nie wiedziałem tego wcześniej, ale najciekawiej jest pod spodem.
Gold Cloud to ogromna instalacja Sir Anisha Kapoora, Brytyjczyka urodzonego w Indiach. Została stworzona w 2006 roku.
W rzeźbie odbiją się między innymi budynki przy S Michigan Ave. Architektura pierwszej alei Chicago patrząc od strony jeziora, jest warta uwagi dla zainteresowanych historią miasta.


Chicago Art Institute
Tuż obok Fasolki znajduje się chicagowskie muzeum sztuki. Chwali się, jako najlepsze na świecie. Dużo bardziej imponujące było Centrum Pompidu w Paryżu, Metropolitan Museum w Nowym Jorku, nie wspominając już o takiej perełce jak muzeum Guggenheima w Bilbao.

Drzeworytów Hokusai nie zobaczyłem podczas mojej podróży do Japonii. Bardzo nad tym ubolewałem. Za to w Chicago mogłem pierwszy raz podziwiać kultową grafikę.
Topografia muzeum jest dość skomplikowana i bez dokładnej analizy mapy, łatwo się zgubić.

Jeśli chodzi o zbiory, ogromne wrażenie zrobił na mnie obraz Hockneya, ściana pełna ukochanego Kandinsky czy Pollock. Jednak, o czym nie mogę nie wspomnieć, na nowo odkryłem O’Keefe.
Georges Seurat, Niedzielnie popołudnie na wyspie Grande Jatte Franiczek Kupka, Reminiscence of a Cathedral Kazimierz Malewicz, Painterly Realism of a Football Player Vasily Kandinsky
Georgia O’Keeffe
Reprodukcję jednego z jej obrazów, za namową przyjaciółki, kupiłem kilka lat temu w Bostonie. Teraz, w Chicago zobaczyłem jej genialne pejzaże.
Muzeum Sztuki Współczesnej (MCA)
MCA, czyli The Museum of Contemporary Art Chicago to dość mała powierzchnia wystawiennicza z kilkoma krótkimi wystawami. Szkoda. Jak na tak duże miasto, muzeum sztuki współczesnej mogłoby być zdecydowanie bogatsze.
Widoki na wietrzne miasto
Odwiedziłem dwa miejsca, żeby podziwiać panoramę Chicago.
Skydeck to płatna atrakcja w znanym wieżowcu Willis Tower. Zdjęcie stamtąd ma chyba każdy, kto był w Chicago. Mam i ja.

Na wysokości Muzeum Historii Chicago można za darmo podziwiać panoramę miasta z żabiej perspektywy, siedząc na plaży North Avenue nad jeziorem Michigan.

Ostry dyżur
Wspomniana wyżej plaża, jak i mnóstwo innych pejzaży miejskich pozna każdy, kto oglądał amerykański serial Ostry dyżur. To serial mojego dzieciństwa i młodości.

Navy Pier
Największym deptakiem miasta jest długa przystań Navy. Znajduje się tam mnóstwo atrakcji, w tym muzeum dla dzieci.
2019 – rokiem teatru w Chicago
Pierwotnie moja podróż do Chicago miała wyglądać inaczej. Z Katowic poleciałem Wizzair do Lwowa, gdzie spędziłem jeden dzień. Rano miałem wylecieć do Nowego Jorku z przesiadką w Kijowie. W Nowym Jorku miałem spędzić ponownie jeden dzień i polecieć do Chicago na pokładzie American Airlines. Niestety zaspałem na swój rejs ukraińskimi liniami lotniczymi do Nowego Jorku. Straciłem nie tylko bilet do stanów, ale też bilet na nowojorski Broadway.

W przedostatni dzień pobytu w Chicago zrobiłem sobie ucztę miłośnika teatru. Popołudniem wybrałem się na komediodramat do teatru Goodmana przy ulicy Dearborn, w samym centrum Chicago.
Sztuka nosiła tytuł Lottery Day. Aktorzy świetnie dawali radę w momentach komediowych, jednak zupełnie położyli momenty dramatyczne. Miałem mimo wszystko frajdę.
Po pierwsze, na scenie pierwszy raz widziałem czarnych. Lubię czarnych ludzi. Ich sposób bycia i mówienia jest zawsze dla mnie czymś nowym, a czarne kobiety są przepiękne!
Po drugie, byłem pod wrażeniem amerykańskiego luzu i braku europejskiego zadęcia.

Wieczorem obejrzałem drugi spektakl w Timeline Theater przy alei Wllington. Spektakl dramatyczny pod tytułem Too Heavy For Your Pocket. Treścią nawiązywał do amerykańskiego nurtu opowiadającego o niewolnictwie czarnych i (potem) początku ich emancypacji. Na scenie ponownie występowali czarni ku mojemu zadowoleniu. Mimo tego, że grali młodzi aktorzy, z powodzeniem przenieśli mnie w czasie o ponad pół wieku wstecz. Scenariusz spektaklu był oparty na kanwie Freedom Rides z 1961 roku.
Fanom teatru polecam stronę hottix.org, gdzie można upolować bilet już za kilkanaście dolarów. W Chicago naprawdę jest w czym wybierać, jeśli chodzi o teatr.
Jackowo
Pierwszy szczyty liczby osób posługujących się językiem polskim w Stanach Zjednoczonych miał miejsce w 1920 roku, drugi, związany z emigracją solidarnościową w latach 80. ubiegłego wieku.

Byłem też na Jackowie. Niesamowite. W jednej z najbardziej znanych polskich firm w dzielnicy — Polamer za kilkadziesiąt dolarów można wysłać paczkę dla dziecka m.in. z ptasim mleczkiem z Polski.
Pytałem dla pewności, bo w pierwszej kolejności pomyślałem, że chodzi o paczkę z Polski do Chicago. W sklepie spożywczym byłem świadkiem kazania antysemickiego. Rozwieszone były plakaty z zaproszeniem na rozmowy „prawdziwych Polaków” (Braun i sp.). Spodziewałem się polskich flag, była tylko jedna, pod bazyliką(?) Św. Jacka.
Ciekaw jestem, jak nasi rodacy dogadują się z emigracją hiszpańską, która również zamieszkuje ten teren.
Co zjeść w Chicago?
Hot dogi
Co prawdę hot dogi pochodzą z Coney Island w Nowym Jorku, ale te z Chicago też są sławne. Niestety wbrew moim wyobrażeniom hot dogi w Chicago nie były sprzedawane na każdym rogu w downtown. Odwiedziłem Fatso’s Last Stand, które oddalone było od centrum miasta około czterdziestu minut podróży komunikacją miejską.
Pizza
W Chicago zjadłem najbardziej oryginalną pizzę. W odróżnieniu od tej neapolitańskiej przyrządzana była jak tarta. Była gruba na około dwa centymetry. Środek wypełniony był przepysznym sosem pomidorowym i serem z różnymi dodatkami. Nazywają ją „deep fried pizza”. Gorąco polecam Pizzeria Uno. Nieopodal tej pierwotnej położona była filia.

Chicago — ile kosztuje?
Wycieczka do Chicago kosztowała mnie ponad 1500 złotych za osobodzień. Tak duża kwota nie jest do końca wiarygodna, ponieważ, po pierwsze zaspałem na swój lot UIA, a po drugie zrobiłem dość duże zakupy ubrań.